Czy taka historia może się wydażyć?
: 18 paź 2010, 10:29
Od pewnego czasu chodzi mi po głowie temat przebiegu samochodu. Jak powszechnie wiadomo, korekcja licznika w dzisiejszych czasach nie stanowi żadnego problemu i w naszym pięknym kraju za Odrą jest szeroko stosowana. Zbierając w całość moje przemyślenia powstała swego rodzaju scenka przykładowa:
Herr Helmut kupuje nowe auto w salonie, np. A4, A6 lub A8 Rocznie zrobi tym samochodem np. 77 tys. km w większości po autostradach. Helmut nie trzyma samochodów w garażu dłużej niż 4 lat i już sam wie, że czas szybko leci i że trzeba będzie zaraz myśleć o sprzedaży. Szybko lecą też kilometry, które de facto obniżają wartość jego pojazdu. Poprzednim samochodem Helmuta było również A8 i on wie o tym, że dobrze traktowane auto nie niszczy się szybko. W trakcie używania odwiedza minimum raz na pól roku firmę która kompleksowo i profesjonalnie czyści wnętrze oraz zadba na najwyższym poziomie o zabezpieczenie lakieru. Jednak wszystkie te zabiegi to za mało, auto jak robiło kilometry tak robi dalej. Pewnej niespokojnej, deszczowej nocy naszemu Helmutowi przyśnił się pomysł rodem z piekła… Rano wstał i powiedział sam do siebie, „Muszę cofnąć licznik” jednak nie dajcie się zmylić, że Helmut odłoży ten pomysł na ostatnie dni przed sprzedażą. Helmut wpadł na bardziej złożony plan niż mogło by się Wam wydawać. Nasz kierowca jest fanem motoryzacji, sam już nie pamięta ile miał przedtem samochodów… co za tym idzie nie jest laikiem w tej dziedzinie. W arkuszu kalkulacyjnym rozpisuje w tabeli lata samochodu oraz planowany do zrobienia przebieg. Następnie uzupełnia pola, kiedy i przy jakim przebiegu teoretycznie powinien coś wymienić, czyli oleje i płyny, opony, wycieraczki, klocki i tarcze hamulcowe, elementy zawieszenia, sprzęgło, żaróweczki itp. itd. Następnie robi sobie symulację co i kiedy trzeba wymienić przy przebiegu co najmniej o połowę niższym. Do zrealizowania swojego planu potrzebuje jeszcze jednej rzeczy - kabel do podłączenia samochodu pod komputer. Wyszukuje najlepszy na Ebayu, dla zachowania anonimowości kabel zamawia na teściową W taki sposób nasz przyjaciel uzbrojony w wiedzę i nowinki technologii zaczyna wdrażać w wielkiej tajemnicy swój czteroletni plan. Jeździ w interesach po kraju, robi duże przebiegi, jedną wymianę oleju robi po cichaczu w jakimś zakładzie motoryzacyjnym a kolejną wymianę w ASO, z tym że przebieg przed wizytą został odpowiednio skorygowany. I tak powoli, spokojnie w swoim arkuszu odznacza co zaplanował, a co może go czekać, przychodzi pora na wymianę klocków i tarcz a przebieg który jest planowany do podania w ASO jeszcze na to nie pozwala to jedzie z tym do jakiegoś zakładu i tam mu to po cichu zrobią. Po czterech latach jazdy i wielu kombinacjach ma auto czyste, pachnące, zadbane (cały czas odwiedzał profi firmy zajmujące się detailing’iem) z historią serwisową do samego końca i z przebiegiem niecałych 150 tys km zamiast ponad 300 tys. Auto zastawia w salonie a w rozliczenie bierze kolejne A8 z którym postąpi identycznie. Co się dzieje później z takim autem? Wiadomo, przyjeżdżamy i napleni że prosto z salonu nie sprawdzamy dokładnie, przecież ma tylko 140 tys km z potwierdzeniem po VIN’ie i książką serwisową. Zresztą, nawet wprawne oko po całodniowym oglądaniu i tak by nic nie znalazło… Kupujemy takie auto za nie małe pieniądze, a dopiero za jakiś czas zaczynają wychodzić mniejsze lub większe kłopoty.
O zgrozo! Czy takie historie w dzisiejszych czasach mogły by się wydarzyć? Wszystko to co napisałem jest moim wymysłem i nie mam w tym potwierdzenia. Zapraszam do dyskusji na ten temat.
Herr Helmut kupuje nowe auto w salonie, np. A4, A6 lub A8 Rocznie zrobi tym samochodem np. 77 tys. km w większości po autostradach. Helmut nie trzyma samochodów w garażu dłużej niż 4 lat i już sam wie, że czas szybko leci i że trzeba będzie zaraz myśleć o sprzedaży. Szybko lecą też kilometry, które de facto obniżają wartość jego pojazdu. Poprzednim samochodem Helmuta było również A8 i on wie o tym, że dobrze traktowane auto nie niszczy się szybko. W trakcie używania odwiedza minimum raz na pól roku firmę która kompleksowo i profesjonalnie czyści wnętrze oraz zadba na najwyższym poziomie o zabezpieczenie lakieru. Jednak wszystkie te zabiegi to za mało, auto jak robiło kilometry tak robi dalej. Pewnej niespokojnej, deszczowej nocy naszemu Helmutowi przyśnił się pomysł rodem z piekła… Rano wstał i powiedział sam do siebie, „Muszę cofnąć licznik” jednak nie dajcie się zmylić, że Helmut odłoży ten pomysł na ostatnie dni przed sprzedażą. Helmut wpadł na bardziej złożony plan niż mogło by się Wam wydawać. Nasz kierowca jest fanem motoryzacji, sam już nie pamięta ile miał przedtem samochodów… co za tym idzie nie jest laikiem w tej dziedzinie. W arkuszu kalkulacyjnym rozpisuje w tabeli lata samochodu oraz planowany do zrobienia przebieg. Następnie uzupełnia pola, kiedy i przy jakim przebiegu teoretycznie powinien coś wymienić, czyli oleje i płyny, opony, wycieraczki, klocki i tarcze hamulcowe, elementy zawieszenia, sprzęgło, żaróweczki itp. itd. Następnie robi sobie symulację co i kiedy trzeba wymienić przy przebiegu co najmniej o połowę niższym. Do zrealizowania swojego planu potrzebuje jeszcze jednej rzeczy - kabel do podłączenia samochodu pod komputer. Wyszukuje najlepszy na Ebayu, dla zachowania anonimowości kabel zamawia na teściową W taki sposób nasz przyjaciel uzbrojony w wiedzę i nowinki technologii zaczyna wdrażać w wielkiej tajemnicy swój czteroletni plan. Jeździ w interesach po kraju, robi duże przebiegi, jedną wymianę oleju robi po cichaczu w jakimś zakładzie motoryzacyjnym a kolejną wymianę w ASO, z tym że przebieg przed wizytą został odpowiednio skorygowany. I tak powoli, spokojnie w swoim arkuszu odznacza co zaplanował, a co może go czekać, przychodzi pora na wymianę klocków i tarcz a przebieg który jest planowany do podania w ASO jeszcze na to nie pozwala to jedzie z tym do jakiegoś zakładu i tam mu to po cichu zrobią. Po czterech latach jazdy i wielu kombinacjach ma auto czyste, pachnące, zadbane (cały czas odwiedzał profi firmy zajmujące się detailing’iem) z historią serwisową do samego końca i z przebiegiem niecałych 150 tys km zamiast ponad 300 tys. Auto zastawia w salonie a w rozliczenie bierze kolejne A8 z którym postąpi identycznie. Co się dzieje później z takim autem? Wiadomo, przyjeżdżamy i napleni że prosto z salonu nie sprawdzamy dokładnie, przecież ma tylko 140 tys km z potwierdzeniem po VIN’ie i książką serwisową. Zresztą, nawet wprawne oko po całodniowym oglądaniu i tak by nic nie znalazło… Kupujemy takie auto za nie małe pieniądze, a dopiero za jakiś czas zaczynają wychodzić mniejsze lub większe kłopoty.
O zgrozo! Czy takie historie w dzisiejszych czasach mogły by się wydarzyć? Wszystko to co napisałem jest moim wymysłem i nie mam w tym potwierdzenia. Zapraszam do dyskusji na ten temat.