Jak ustrzec sie takiej sytuacji?
: 24 sty 2014, 16:43
Moje pytanie jest na razie na zaś, bo w przykładzie którym opisze czasu na myślenie nie było zbytnio...
Moja koleżanka miała stłuczkę , brała udział w karambolu gość wpadł w poślizg i poprzestawiał samochody. Jej było jednym z najmniej uszkodzonych ale miała pecha bo uderzenie było centralnie w czujnik poduszek wypaliły rozbijając szybę. Warto dodać ,ze w tym samochodzie przy wybuchu poduszki pasażera ulega uszkodzeniu deska rozdzielcza. Przyjechała policja spisali wszystko itd. Dochodzi do wyceny i 2-letnie auto (nie chce za bardzo podawać marki i modelu) wycenili na 28tys. zł , jeśli największy wrak na Allegro kosztuje ok. 40tys. zł. (auto które maiła koleżanka było kupione przez nią w salonie i na 100% bezwypadkowe przebieg znikomy bo praktycznie jeździ tylko do pracy ) .
Co do wyceny nie mam żadnych zastrzeżeń bo wycena po kosztach w ASO w sumie 30tys. , szkoda całkowita .Ciekawostka wycena była po 4 dniach od oględzin i do tego była informacja ,że samochód został sprzedany za 24tys.na jakieś aukcji i żeby się szykowała do jego wydania .Ubezpieczalnia dopłaci pozostałe 4 tys. i wszyscy są kwita. Aha coś tam zaczęli koleżance grozić ,że samochód musi sprzedać temu gościowi pomimo tego,że nic takiego nie podpisywała. Zresztą kwota 4tys. była wiążąca i od razu ostrzegł ,że na większe odszkodowanie szans nie ma. Za 4 tys. choćby ktoś chciał naprawić tego auta nawet na używanych i podróbkach naprawić się nie dało , bo koszt samych poduszek i deski i napinaczy to 4tys. +2 tys. inne części( maska , lampa , zderzak , błotnik) + ok. 2tys za robociznę .Daje 8-10tys. min za naprawę tego auta. Zresztą koleżanka nie chciała jeździć samochodem powypadkowym .Więc bez mrugnięcia okiem auto sprzedała.
Okazało się ,że nie było to wcale to tak szybko bo upłynęły dwa tygodnie i auto zostało zabrane przez handlarza .Pomińmy ocenę i rzeczy , które ten pan mówił (próbuje znaleźć to auto co by przed nim ostrzec kupujących) .Warknął tylko do koleżanki ,że kasa na przelew za 2 tygodnie .Przelew po równych dwóch tygodniach 20tys. Czyli brakuje od tego gościa 4tys. zł które maił zapłacić . Koleżanka zadzwoniła z zapytaniem gdzie reszta i została zbesztana (zwyzywana) i na koniec usłyszała ,że to auto nie było warte tych 20tys. i ma szczęście ,że tyle dostała bo on się na tym aucie przejechał bo myślał ,że jest lżej uszkodzone. Ubezpieczyciel umywa ręce . A koleżanka odpuściła i przełknęła kolejną stratę tym razem 4tys. zł .W sumie moim zdaniem została oszukana na jakieś 16tys. a nawet 20.
Stąd moje pytanie jak ustrzec się przed czymś takim. Każdemu może się przytrafić taka sytuacja .Bo dla mnie to jawne złodziejstwo a nazwał bym to gorzej....
Moja koleżanka miała stłuczkę , brała udział w karambolu gość wpadł w poślizg i poprzestawiał samochody. Jej było jednym z najmniej uszkodzonych ale miała pecha bo uderzenie było centralnie w czujnik poduszek wypaliły rozbijając szybę. Warto dodać ,ze w tym samochodzie przy wybuchu poduszki pasażera ulega uszkodzeniu deska rozdzielcza. Przyjechała policja spisali wszystko itd. Dochodzi do wyceny i 2-letnie auto (nie chce za bardzo podawać marki i modelu) wycenili na 28tys. zł , jeśli największy wrak na Allegro kosztuje ok. 40tys. zł. (auto które maiła koleżanka było kupione przez nią w salonie i na 100% bezwypadkowe przebieg znikomy bo praktycznie jeździ tylko do pracy ) .
Co do wyceny nie mam żadnych zastrzeżeń bo wycena po kosztach w ASO w sumie 30tys. , szkoda całkowita .Ciekawostka wycena była po 4 dniach od oględzin i do tego była informacja ,że samochód został sprzedany za 24tys.na jakieś aukcji i żeby się szykowała do jego wydania .Ubezpieczalnia dopłaci pozostałe 4 tys. i wszyscy są kwita. Aha coś tam zaczęli koleżance grozić ,że samochód musi sprzedać temu gościowi pomimo tego,że nic takiego nie podpisywała. Zresztą kwota 4tys. była wiążąca i od razu ostrzegł ,że na większe odszkodowanie szans nie ma. Za 4 tys. choćby ktoś chciał naprawić tego auta nawet na używanych i podróbkach naprawić się nie dało , bo koszt samych poduszek i deski i napinaczy to 4tys. +2 tys. inne części( maska , lampa , zderzak , błotnik) + ok. 2tys za robociznę .Daje 8-10tys. min za naprawę tego auta. Zresztą koleżanka nie chciała jeździć samochodem powypadkowym .Więc bez mrugnięcia okiem auto sprzedała.
Okazało się ,że nie było to wcale to tak szybko bo upłynęły dwa tygodnie i auto zostało zabrane przez handlarza .Pomińmy ocenę i rzeczy , które ten pan mówił (próbuje znaleźć to auto co by przed nim ostrzec kupujących) .Warknął tylko do koleżanki ,że kasa na przelew za 2 tygodnie .Przelew po równych dwóch tygodniach 20tys. Czyli brakuje od tego gościa 4tys. zł które maił zapłacić . Koleżanka zadzwoniła z zapytaniem gdzie reszta i została zbesztana (zwyzywana) i na koniec usłyszała ,że to auto nie było warte tych 20tys. i ma szczęście ,że tyle dostała bo on się na tym aucie przejechał bo myślał ,że jest lżej uszkodzone. Ubezpieczyciel umywa ręce . A koleżanka odpuściła i przełknęła kolejną stratę tym razem 4tys. zł .W sumie moim zdaniem została oszukana na jakieś 16tys. a nawet 20.
Stąd moje pytanie jak ustrzec się przed czymś takim. Każdemu może się przytrafić taka sytuacja .Bo dla mnie to jawne złodziejstwo a nazwał bym to gorzej....