przedwczoraj zaczely sie dziac jaja. czy ktos chociaz ma pomysl gdzie zaczac szukac?
sprawa wyglada nastepujaco. w poniedzialek jechalem sobie i zobaczylem, ze kontrolka od ladowania mruga. dojechalem do domu i przestala, sprawdzilem ladowanie na aku z wlaczonymi swiatlami 13.9V. moze nie idealne, ale jest. wczoraj rano wsiadam w auto i nic sie nie dzieje. dojechalem do pracy 6km nic, potem jechalem do centrum Lodzi, ok 20km i w pewnym momencie na stale zapalilo kontrolke od aku, ABS, wielki wykrzyknik, ze brak hamulcow, na czas piszczenia wyciszylo sie radio, no poprostu bajka. zjechalem ze skrzyzowania, zgasilem, odpalilem hamulce ok, ale ladowania brak. oczywiscie na gaz sie nie przelaczy. zostawilem auto na 2h. do domu trzeba wrocic to wsiadam i nadal brak ladowania. no trudno, jade znow te 20km do domu i w pewnym momencie ladowanie wrocilo, tylko co jakis czas mrugnelo. w domu miernik i znow 13.9V. dzis do pracy znow bez problemow. na noc aku pod prostownik podlaczylem na wszelki wypadek. to nie polonez, ze potrzebuje pradu do grzania szyby, wiec troche boje sie gdzies jechac. czy to moze sie konczyc regulator czy to sa objawy czegos zupelnie innego?
![]() |
![]() |
[D2 97 4.2PB/LPG ] problemy z ladowaniem
- krzychu22.p1i
- Super Klubowicz
- Posty: 3904
- Rejestracja: 14 sie 2011, 01:51
- Lokalizacja: Oderwany od rzeczywistości
U mnie podobna przygoda ale z wiekszymi fajerwerkami...
Lece po autostradzie a tu nagle kontrolka ladowania. Pierwsze co mi przyszlo na mysl to pasek.
Zjezdzam na bok , nie gaszac macha do gory a tam wszystko wyglada ok wiec mysle ; pewnie alternator umarl.
Do przejechania mialem jeszcze z dwadziescia kilometrow wiec wylaczylem wszystko co elektryczne i do przodu z sercem w gardle. W pracy akumulator pod prostownik i po osmiu godzinach do domu kolejne dziesiec kilometrow zastanawiajac sie kiedy zasnie silnik , nie zgasl... Nad ranem musialem leciec pilnie do pracy wiec aku znowu pod prostownik i wedle zasady ''skoro cos udaje sie dwa razy to i trzeci udac sie musi''... Start byl ok ale odrazu rzucilo sie w oczy ,ze wskazowki ''leza'' a auto rusza jak by na polsprzegle a na ekranie podswietlone sa wszystkie biegi plus zwiala kontrola trakcji pozatym auto zapier... pomijajac fakt wylaczonych odbiornikow ( ogrzewanie, radio , swiatla itp ) .
Skoro udalo sie trzy razy...
Z pracy wracam juz po zmroku, przy starcie jak by mial zgasnac, przy wrzuceniu D dosc mocno szarplo ale ruszam, oczywiscie z ''polsprzeglem'' z ''choinka'' na desce a tu zeby nie bylo za przyjemnie nagle znikaja mijania... Dziesiec kilometrow po ciemku na postojowkach...
Jutro montuje nowy alternator , oby to byl tylko alternator...
Update:
Dzis wymienilem alternator, wszystkie problemy jak reka odjal, swiatla mijania wrocily po wymianie zarowek ( pewnie ostatnim tchem alternator spalil je na amen ) , dostep do alternatora w 2.8 benzynie - bajka, po zdjeciu plyty pod silnikiem i dodatkowym odgieciu ''jakiegos'' wspornika pod alternatorem przykrecanego na dwie nakretki , robota na max godzinke , oczywiscie dostep od dolu, auto stalo jedna strona na krawezniku wiec obylo sie bez podnosnika, dwie sroby mocujace alternator odkrecilem od gory, luzik
Nie wiem co sie stalo ze starym alternatorem bo nawet nie chcialem sobie nim dupy zawracac , regenerowany w promocji w eurocarparts-ie przy zdaniu starego kosztowal mnie 98.99 £ czyli cos kolo 450 zlociszy a regeneracja w warsztacie pewnie wyszla by tak samo.
Lece po autostradzie a tu nagle kontrolka ladowania. Pierwsze co mi przyszlo na mysl to pasek.
Zjezdzam na bok , nie gaszac macha do gory a tam wszystko wyglada ok wiec mysle ; pewnie alternator umarl.
Do przejechania mialem jeszcze z dwadziescia kilometrow wiec wylaczylem wszystko co elektryczne i do przodu z sercem w gardle. W pracy akumulator pod prostownik i po osmiu godzinach do domu kolejne dziesiec kilometrow zastanawiajac sie kiedy zasnie silnik , nie zgasl... Nad ranem musialem leciec pilnie do pracy wiec aku znowu pod prostownik i wedle zasady ''skoro cos udaje sie dwa razy to i trzeci udac sie musi''... Start byl ok ale odrazu rzucilo sie w oczy ,ze wskazowki ''leza'' a auto rusza jak by na polsprzegle a na ekranie podswietlone sa wszystkie biegi plus zwiala kontrola trakcji pozatym auto zapier... pomijajac fakt wylaczonych odbiornikow ( ogrzewanie, radio , swiatla itp ) .
Skoro udalo sie trzy razy...
Z pracy wracam juz po zmroku, przy starcie jak by mial zgasnac, przy wrzuceniu D dosc mocno szarplo ale ruszam, oczywiscie z ''polsprzeglem'' z ''choinka'' na desce a tu zeby nie bylo za przyjemnie nagle znikaja mijania... Dziesiec kilometrow po ciemku na postojowkach...
Jutro montuje nowy alternator , oby to byl tylko alternator...
Update:
Dzis wymienilem alternator, wszystkie problemy jak reka odjal, swiatla mijania wrocily po wymianie zarowek ( pewnie ostatnim tchem alternator spalil je na amen ) , dostep do alternatora w 2.8 benzynie - bajka, po zdjeciu plyty pod silnikiem i dodatkowym odgieciu ''jakiegos'' wspornika pod alternatorem przykrecanego na dwie nakretki , robota na max godzinke , oczywiscie dostep od dolu, auto stalo jedna strona na krawezniku wiec obylo sie bez podnosnika, dwie sroby mocujace alternator odkrecilem od gory, luzik

Nie wiem co sie stalo ze starym alternatorem bo nawet nie chcialem sobie nim dupy zawracac , regenerowany w promocji w eurocarparts-ie przy zdaniu starego kosztowal mnie 98.99 £ czyli cos kolo 450 zlociszy a regeneracja w warsztacie pewnie wyszla by tak samo.
- krzychu22.p1i
- Super Klubowicz
- Posty: 3904
- Rejestracja: 14 sie 2011, 01:51
- Lokalizacja: Oderwany od rzeczywistości