W sumie na tym forum jestem stosunkowo niedługo ale jak na każdym jakim byłem/jestem są pasjonaci. Jedni przywracają świetność starym wozom, inni się bawią w tuning. Są i tacy, którzy chcą tworzyć coś nietypowego. Osobiście jestem osobą która poniekąd należy do każdej z tych grup. Mam nadzieję, że i z tego forum uda mi się wynieść coś więcej niż tylko niedospane noce od czytania "internetów"

Może nieco historii. -> ciąg dalszy doprowadzi do czasów "dzisiejszych" i planów związanych z kolejną, ale tym razem już bardzo grubą rzeźbą przy aucie.
Samochód wyjechał jako "funkel nówka nieśmigana" z Polmozbytu w roku bodaj '82 i od tamtego czasu jest w rodzinie. Po roku przy przebiegu niespełna 11tyś km miał poważny wypadek i z pewnych powodów został zamknięty w garażu na prawie 20 lat. Kończąc gimnazjum ( tak tak, jestem z okresu "gimbazy" hehe) już mnie ciągnęło do tego truchła. Zaczęła się naprawa zakrawająca nawet o prostowanie ramy wygiętej w "banan".
Aby nie przynudzać zrobimy teraz szybki skok przez "kilka" lat naszego pełnego burz "romansu"

Remont siłami "własnymi" jeszcze w czasach 1/2 klasy technikum.
Stan dwa lata po poskładaniu, jak zaczęły się pierwsze "mody"
Wstawienie silnika Rovera z rodziny silników "K-Series". Lekki aluminiowy blok, generujący przy pojemności niespełna 1,4 105KM w wersij bez katalizatora ( w późniejszym czasie zastąpiony silnikiem tej samej rodziny o pojemności 1,6 a finalnie 1,8 po "kapie" ale takiej grubej a nie "czeskim remoncie". Ogólnie do dziś przez auto przewinęło się jak mnie pamięć nie myli 6 silników)
Wywalenie oryginalnego układu kierowniczego, masy popierniczonych drążków na których co chwilę powstawał luz ( z powodu stylu mojej jazdy w tamtym okresie i tego do czego auto było używane - patrz avatar). Zagościła przekładnia ze wspomaganiem z Rovera bodaj R600 albo R400 (już nie pamiętam) "anglika". Odpowiednio odwrócona. Wszystkie mocowania do ramy dorabiane w garażu łącznie ze spawaniem wszystkiego w całość. Drążki Rovera skręcone z gałkami z Żuka za pomocą dotoczonej gwintowanej na tokarce tulei z odpowiedniej stali ( chyba ST3S albo ST4 nie pamiętam teraz).
W międzyczasie po wymianie silnika na 1,6 rozpoczęła się era ostrego użytkowania samochodu. Rocznie klepał po 25tyś km użytkowany prze mnie jako samochód "osobowy". Było kilka wypadów za granicę :
Szkocja ( okolice Inverness na samej północy):
Później Grecja (a w zasadzie samo jej południe):
Oczywiście musowo trzeba było "zaliczyć" ALbanię, Czarnogórę, Serbię, Bośnię, Macedonię i pare innnych krajów
Później przyszedł czas na większą pojemność - 1,8. Jako że miałem już kompa z rozblokowanymi obrotami po poprzednim silniku ( doważone 1,6) postanowiłem zakręcić silnik pod 10k RPM no i... korby okazały się o te parę mm za długie względem 1,6


Po wymianie silnika od razu pojechałem samochodem do Hiszpanii ( a raczej miałem pojechać, bo do celu dojechać się nie udało) po drodze zwiedzając nieco Francję:
Niestety już pierwszego dnia w Alpach ugotowalem silnik, ale... pojechaliśmy ekipą "na pałę" zakładając w najgorszym wypadku zrzutkę po 2000zł na głowę i ściąganie samochodu na lawecie. Udało się dojechać pod Marsylię, gdzie niestety ale... nie daliśmy rady:
Zrzucili nas jakieś 10km od autostrady gdzie samochód odmówił totalnie posłuszeństwa. Przez noc odprawiłem "tańce" o samonaprawienie samochodu i pojechaliśmy dalej. Ogólnie to wywaliłem termostat, wszystkie węże przelewowe wrzucone od góry w zbiorniczek wyrównawczy, chwycone trytytkami i taśmą, byle się nie rozlewało a układ był otwarty. Zamiast czujnika temperatury płynu, wsadzony potencjometr podkręcony tak, aby komp myślał że silnik jest zimny i "dolewał" ile wlezie. Przepał 25 na 100 ale zbijało dość dobrze temperaturę spalania. Wentylatory na sztywno podłączone do aku pracowały non stop ( stare dobre Polskie wentylatory z Poloneza, użytkowane są w tym aucie do dziś, a to już ładnych parę lat minęło). Tym sposobem dotoczyliśmy się do granicy Niemicko-Czeskiej gdzie auto szczezlo na amen pochłaniając litr płynu chłodzącego na 200 metrów drogi, znacząc teren z wydechu. Oczywiście jeszcze po drodze pojechaliśmy sobie na nawigację "skrótem" przez Alpy Szwajcarskie. Tam nie byliśmy w stanie pomimo temperatury bliskiej 0 dojechać od zatoki serwisowej do zatoki serwisowej. Stawałem na autostradzie pod górkę, zaciągając ręczny, wyskakując z auta, pompując ręcznie powietrze przez węże chłodnicy i targając znów do przodu kolejne 300 a w najlepszym wypadku 1000 metrów do przodu. I tak przez pół nocy aż do szczytu. Na szczęście znajomi nie zawodzą i podskoczyli po nas wypożyczoną lawetą:
W domu po rozebraniu silnika znalazłem takie cuda :
Po tym wypadku nastąpiła grubsza modyfikacja w samochodzie. Silnik został odbudowany. Wszystkie "bebechy" nowe. Do tego powiększony układ chłodzenia z niespełna 4 do około 8 litrów. Przy okazji nastąpiła przymiarka dodatkowego "szpeju" mającego wspierać oddychanie samochodu w przyszłości:
W kolejnym roku auto pojechało na "objazdówę" po Szwajcarii. Fajnie było a niedawno dotarty silnik aż rwał do przodu pozwalając na wyprzedzanie innych załóg podczas podjazdów na przełęcz Passo delo Stelvio:
Byliśmy też po drodze w muzeum Lamborghini i konsternacja. Ktoś zarypał nam projekt samochodu

Byliśmy też na Matternhornie. Niestety auto nie podołało i musieliśmy się "teleportować" innymi środkami komunikacji :
Po powrocie w drugim samochodzie były prowadzone testy z identycznym silnikiem. Niestety nie wszystko "pykło". Za dobrze dostał po dupie, wytopiło łożyskowanie ( pomimo płaszcza wodnego chłodzącego turbo) po czym ukręciło wałek.... życie. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni fuckup w moim życiu :
W kolejnym roku za cel obraliśmy Sycylię. Po drodze oczywiście trzeba było zobaczyć muzeum Ferrari:
Jak i wulkany:
Sama Sycylia przywitała nas skalistymi wybrzeżami:
Jak i ukręconą półosią na 300 metrów od mety. Na szczęście kilka ekip jadących Żukami miało zapasowe półosie. Ja w akcie desperacji byłem już nastawiony na robienie pachwin i spawanie mojej, ale udało się znaleźć zapas u innych:
Ciąg dalszy nastąpi ....
...temat przeniesiony do odpowiedniego działu
[ Dodano: 2018-04-24, 22:54 ]
Założyłem w "tuning mechaniczny" bo najbliższy mod ma być oparty na podzespołach z A8 D3, ale jeśli ten jest lepszy to ok

kolejny epizod postaram się dopisać na dniach i przejść do planów i przygotowań na chwilę obecną