Po ostatniej burzy w Łodzi i wjechaniu w kałuże (skrzyżowanie) która okazała się rzeką auto stanęło. Przechodząc do meritum auto nie odpaliło. Woda dostała się wlotem powietrza. Rozrusznik zblokowany. Dziś po wyjęciu świec i przekręceniu stacyjki auto wydaliło fontannę z dwóch zaworów. Rozrusznik chodzi jak młynek do kawy. Odpaliła na około sekundy może pół i zgasła. Może ze trzy razy. Padł akumulator. Miał ktoś podobne doświadczenia? Spróbować ją odpalić na tym rozruszniku czy od razu zmienić? Są szanse, że silnik nie padł?
