Posiadam przedlifta S8.
Z tego co się orientuję ceny już stoją w miejscu a gatunek powoli wymiera i zostają te najmniej skatowane.
I teraz tak: Z jednej strony szkoda byłobymi sprzedawać bo znam jużtrochę ten samochód, jest ich coraz mniej ale niestety jego wiek nie maleje i zaawansowanie techniczne ma się ni jak do dzisiejszego. Korci mnie by wymienić go na D3 po lifcie, 2.4 oczywiście. Fajne, ładne, świeższe w środku, z pneumatyką, nie aż tak nadgryzione przez ząb czasu.
D2 jest fajne bo jednak ma to coś. Dzuszę lat 90, kiedy to jeszcze motoryzacja była prawdziwa.
Z jednej strony lubię ten samochód a z drugiej strony mnie przeraża. Aby było wszystko ok, jeździło jak marzenie, niestety trzeba by było porobić kilka rzeczy: mały remont silnika, ogarnąć skrzynię (płyta i może konwerter oraz "dupka") wnętrze i całe lakierować.
Oczywiście samochód jest cały czas do jazdy, jeżdżę niem codziennie i wiem że zrobięnim kolejne 50k km, ale mam na myśli zrobienie tych rzeczy tak jak należy. Części jest coraz mniej, niekiedy już trzeba kombinować, jak np. panewki od 2.7 bit i co za tym idzie czasu jest coraz mniej. Nie dysponuję też ogroną ilością czasu - tylko z biedą soboty.
W samochodzi mase rzeczy jest nowych.
No i co robić? Dać sobie spokój i przekazać ten samochód dalej aby ktoś go sobie ładnie dokończył czy brnąć dalej, kłaść kasę i wymieniać?