dracus6662 pisze:FOSS pisze:Noi z tego tytułu przedłużyłem właśnie polskie ubezpieczenie.
Masakra... rok w rok mówię sobie, że teraz u innych złodziei ubezpieczę bo Hestia już wystarczająco nażarła się moim kosztem...
noi najtaniej wciąż w Hestii....
jak ja tych polskich ubezpieczalni nie cierpię
a no tak to racja ...
z hestia walczylem o odszkodowanie ...
Ja mam warte i jestem berdzo ale to bardzo zadowolony asistance dziala super . odszkodowanie tez
Bez komentarza.
Nie wiem jak u ciebie w NL ale jak słucham jakie kwoty wypłacają tu w DE to dopiero widzę jakimi złodziejami są w PL
dracus6662 pisze:jakie uszkodzenia miales?
No przód, a jakże, pisałem kiedyś czemu eSkowy założyłem
Na słabo oświetlonym marketowym parkingu jechałem drogą podporządkowaną. Zatrzymałem się przed droga główną i przepuszczałem jadące tam auta. Kiedy było już pusto ruszyłem... i trafiłem gościa który jechał bez świateł bezpośrednio za innym autem które było oświetlone prawidłowo. Wszystko w zimę, późnym wieczorem, około godziny 21-ej.
I żeby było lepiej gość jechał czarnym Seatem Ibiza.... super widoczne auto w nocy bez świateł i do tego jadące za kimś innym prawidłowo oświetlonym.
Propozycja Policji:
- dla niego 200pln + 4pkt za "nie manie" świateł
- dla mnie 250pln + 6pkt za niezastosowanie się do znaku "ustąp pierwszeństwa przejazdu" i spowodowanie kolizji
Na miejscu zdarzenia pojawił się naoczny świadek (osoba zupełnie postronna) który potwierdził, że prawidłowo zatrzymałem się przed znakiem i przepuszczałem wszystkie jadące główną ulicą pojazdy oraz to, że gość jechał za kimś bez włączonych świateł (żadnych).
Drugi uczestnik ruchu przyznał się, że jechał bez świateł i przyjął mandat bez zająknięcia.
Ja nie zgodziłem się z osądem Policji i mandatu nie przyjąłem.
Pierwsze wezwanie na złożenie wyjaśnień na komisariacie jakie otrzymałem odebrałem normalnie w terminie (było awizo) i okazało się, że miałem się stawić 3 dni temu

Nie wiem czy tam pracują sami debile czy to po prostu było działanie celowe ale napisałem pismo, że "z przyczyn jasnych i wiadomych nie stawiłem się w wyznaczonym terminie bo wezwanie odebrałem 3 dni po dacie wpisanej na wezwaniu" i "proszę o wyznaczenie następnego terminu" oraz "tym razem przy wyznaczaniu terminu proszę o używanie "moozgu" abym mógł stawić się w dniu wskazanym na wezwaniu" i aby "czyjeś gapistwo lub brak kompetencji nie narażało mnie na dodatkową odpowiedzialność karną" jak to jest pięknie opisane na odwrocie wezwania.
Policjantka prowadząca postępowanie albo mocno się przejęła tonem mojej wypowiedzi albo po prostu chciała szybko zamknąć sprawę bo na drugi termin proszono mnie już telefonicznie. Grzecznie odmówiłem i poprosiłem pisemnie bo "nie wiem z kim rozmawiam i nie wiem jaką moc prawną mają nasze rozmowy telefoniczne i nauczony wcześniejszymi złymi doświadczeniami nie traktuję takich rozmów poważnie. Dziękuję, do widzenia."
Więc zostałem powiadomiony listownie po raz drugi, tym razem poprawnie z zachowanie właściwych terminów... więc pojechałem zeznawać.
W trakcie składania zeznań okazało się, że z opisu całego zdarzenia zniknął ów postronny świadek - brak wzmianki o tym, że takowy był i brak jakichkolwiek jego danych

Wkur...łem się mocno, zapadka w głowie przeskoczyła, użyłem sporą liczbę słów niecenzuralnych po czym odmówiłem składania obszernych wyjaśnień i zapowiedziałem spotkanie z moim prawnikiem
Oczywiście Policja miała w D... moje oburzenie. Poszli już wcześniej założonym planem i skierowali do sądu wniosek o ukaranie mnie jako sprawcy.
Po kilku miesiącach otrzymałem piękny "Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej"
Nauczony doświadczeniem odwołałem się w określonym terminie więc wyrok utracił swoją moc prawną a sprawa powróciła do rozpoznania w trybie zwyczajnym
Pierwsza rozprawa w sądzie była nie tylko nerwowa ale i zabawna... im częściej ja się uśmiechałem tym bardziej prowadząca sprawę Policjantka była wkurw..na ...... więc starałem się uśmiechać często chociaż wcale tak zabawnie mi nie było
Oczywiście byłem w asyście mojego prawnika.
Rozprawy były odraczane kilka razy z różnych przyczyn ale nie poddałem tematu. Suma summarum w sądzie byłem tylko 2 razy, reszta rozpraw odbyła się tylko przy udziale mojego prawnika. Dużą rolę odegrał ów postronny świadek który widział całe zdarzenie od początku do końca a którego zeznań tak bardzo nie chciała przyjąć Policja.
Po pierwszym uniewinnieniu, jak wspomniałem wcześniej, Policja nie dała za wygraną i złożyli apelację.
Przegrali w drugiej instancji i w tym przedmiocie już się raczej nic nie wydarzy
Szkodę naprawiałem własnego AC oraz własnej kieszeni bo z ubezpieczycielem jak zwykle musiałem się szarpać.
Ogólnie to ma już dosyć tych piep....ych ubezpieczalni bo auto stało pod plandeką całą zimę bo nie wiadomo było czy go ruszać czy nie.
Teraz czekam na odpis postanowienia sądu i idę w dalszą walkę - tym razem o regres z polisy OC sprawcy oraz o wyrównanie wysokości odszkodowania bo na siłę zrobiono z tego szkodę całkowitą a szkodą całkowitą to być nie powinno
Jedyne przytomne zachowanie mojej ubezpieczalni to to, że nie uznali szkody z mojego OC bo o taką wypłatę zgłosił się drugi uczestnik kolizji wskazując mnie jako sprawcę.
Zastrzegłem w Hestii, że sprawcą nie jestem a sprawa będzie rozpatrywana na drodze postępowania sądowego.
Na mojej polisie OC nie ma zarejestrowanej tej szkody, odszkodowania nie wypłacili i jest tylko wzmianka, że zabezpieczono kwotę na ewentualną wypłatę jak zakończy się postępowanie sądowe.
Oczywiście Hestia działała tutaj przede wszystkim w swoim interesie a nie w moim ale tym razem, zupełnie wyjątkowo, nasze interesy były zbieżne.
Podsumowując...
taka jest właśnie POLSKA
